"mleczko ptasie", które okazało się być galaretką ;)

Próbowałam, bez użycia miksera, zrobić deser, który moja mama nazywała "mleczkiem ptasim". Pamiętam go doskonale z dzieciństwa - był kolorowy, puszysty i smaczny. Niestety okazało się, że "roztrzepanie" masy widelcem nie wystarcza i efekt końcowy nie jest taki jak się spodziewałam.

PS. właśnie dowiedziałam się, że oryginalnej nazwy deseru nie wolno mi podać, gdyż została ona zastrzeżona przez firmę Wedel {LINK}. Co za żal!


Składniki:
- dowolna galaretka (moja: z owoców leśnych)
- coś do zabielenia np: mleko skondensowane, jogurt (u mnie: śmietana)

Przygotowanie:
Galaretkę zalewamy wrzątkiem (dodajemy mniej wody niż podane jest na opakowaniu, gdyż później dodamy inny płyn). Mieszamy. Odstawiamy do ostygnięcia. Kiedy jest letnia dodajemy zabielacz. Porządnie mieszamy (musi być mikser, inaczej nie wychodzi, zwłaszcza ze śmietaną - która usilnie wypływa na wierzch). Odstawiamy do lodówki na kilka godzin. Voila!

Czas przygotowania:
Kilkanaście minut + kilka godzin chłodzenie